Od zakończenia wakacyjnego wyjazdu minął już długi czas, ale nie zmienia to faktu, że bardzo chętnie wracam do niego wspomnieniami. Ów wspomnienia tknęły mnie do napisania kilku zdań na temat tego jak “potrenować” na wywczasie. Ciężko pogodzić wakacyjny, rodzinny wyjazd z wyjazdem wspinaczkowym. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem, a zarazem kompromisem jest oddzielenie rodzinnego wypoczynku od tripa wspinaczkowego. Choć ważnym elementem podczas lenistwa na plaży, spożywania lokalnych przysmaków oraz zwiedzania jest podtrzymanie formy wspinaczkowej.
- Więc jak to zrobić?
- Jak to jak, zrobić trening…
Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe przy dwójce maluchów, które mają nieograniczone pokłady energii, energii której nie są wstanie spożytkować, a pięciominutowa drzemka daje im “kopa” na następne kilka godzin zabawy.
Z mojej perspektywy na powodzenie wpływa kilka czynników, a każdy jest ważny, a nawet bardzo ważny. Poniżej 3 punkty, które planuję bardzo dokładnie, aby trening podtrzymujący formę podczas rodzinnego wypadu wypalił:
- Ułożenie planu treningowego. W moim przypadku jest to ułożenie odpowiedniego planu treningu ogólnorozwojowego (w porozumieniu z trenerem personalnym) i “wspinaczkowego” na chwytotablicy oraz zaplanowanie jednostek treningowych podczas wyjazdu.
- Zabranie odpowiednich trenażerów – ja osoboście korzystam z TRXa oraz mobilnej chwytotablicy (wszystko bez problemu zmieści się do bagażu, nie zajmie dużo miejsca i nie wpłynie znacząco na jego wagę).
- Wygospodarowanie czasu i miejsca na trening.
Po zaplanowaniu powyższego najważniejsza jest motywacja i realizacja, ponieważ pokusy czekają na każdym kroku. Dzieci co chwile jedzące lody nie ułatwiają sprawy, a po dniu spędzonym na plaży czy zwiedzaniu najzwyklej w świecie się nie chce – ale trzeba! 🙂
W trenowaniu na wakacjach najfajniejsze jest to, że ćwiczyć możemy w pięknych okolicznościach przyrody, które mnie osobiście dają ogromną satysfakcję, oczyszczają psychicznie i pozwalają spojrzeć na otaczający świat z innej perspektywy.